wtorek, 18 grudnia 2012

The last day of eM

       Methinks, I see... Where?
- In my mind's eyes.Over
Shakespeare
Zdaje mi się, że widzę... gdzie?
Przed oczyma duszy mojej.

Koniec

 

 

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

LOVE



LOVE

a.) ZAŁÓŻMY, że poznajesz kogoś kto wygląda jak bóg seksu. Dobra może nie od razu bóg ale w twoich oczach jest pomarańczem. Porządnym soczystym pomarańczem, z którego chętnie wycisnęłabyś sok i orzeźwiała się * jesteś spragniona.  ( tylko ja mam głupie skojarzenie?)

b.) ZAŁÓŻMY, że ten ktoś jest dobry, bardzo dobry,  ZAJEBISTY. Nie za słodki nie za kwaśny taki akurat. A rozmowa z nim wykracza poza schemat ' siema ! co tam? spoko. nara'.
Z nieco kwaśnego pomarańcza zamienia się w soczyste jabłko. ( kuuurwa od czasu zdjęcia aparatu uwielbiam jabłka).

c.) ZAŁÓŻMY, że zaczynacie się grubiej spotykać. Rozmawiacie o sprawach, o których rozmawia się ze samym sobą mniej więcej 5 min przed snem. On słucha, przejmuje  się, doradza. Generalnie okazuje zainteresowanie wykraczające nad jakiś tam nie opisany, ale powrzechnie zauważalny poziom między kumplowaniem a ' CZYMŚ WIĘCEJ'. Wszyscy wiemy o co chodzi.

d.)ZAŁÓŻMY, że po pewnym czasie zaczynacie się 'ogarniać'. Jakby przyjemność i pożądanie  było morzem to na moim ciągle byłby sztorm. Wyciskacie z siebie wszystko co najlepsze. Jesteśmy w stanie zawieszenia. Coś pomiędzy tęczą a siodłem jednorożca.
Tak jakbyście przez tydzień wpieprzali ulubione żelki a wcale nie bolałby was brzuch ( jak to groziła mama).

e.) ZAŁÓŻMY, że czas mija i jemu się jakoś mniej chce. Na pewne rzeczy zaczyna kłaść przysłowiową ' pałkę' a i Ty nic nie powiesz  bo przecież Ci się wydaje albo ' keep your head up' .
 Zaczyna się maraton kto pierwszy kogo wkurwi. Kto pierwszy rozpierdoli  drugiemu serce. A jak już jest rozpierdolone to kto to zrobi na mniejsze kawałeczki.  On staje się nożem, ale nie takim wchodzącym w masło. *gładziutko.
Jest raczej jak nóż , którym turas tnie kebaba. JEB JEB JEB i smacznego dziwko.



f.) CZAS. Czas jest ważny. Może być największym wrogiem albo najlepszym przyjacielem człowieka.  To on  weryfikuje relacje międzyludzkie i tak oto z poziomu LOVEzone lądujesz w HEJTzone.
Słodkie pomarańcze już nie są słodkie. Gwiazdy nie spadają. Morskie fale nie uderzają.
Pomarańcze są gorzkie i obrzydliwe. Gwiazd nie ma, tylko samoloty migotają i są żałosną imitacją umykającego szczęścia. Morskie fale NAPIERDALAJĄ zarówno w plaże jak i w Ciebie. Bynajmiej tak się czujesz.

Jesteś obranym ze skóry gołym pomarańczem w rękach głodnego murzyna, który popatrzy na swoją zdobycz zachowa na póżniej i może kiedyś zje.

Ale i tak do niego wrócisz bo ... bo w sumie chuj wie co.


niedziela, 8 lipca 2012

Lato

Chyba nie. Po prostu jest lato. Po prostu jest gorąco i wtedy w każdym otwiera się tunel potrzeb, wysyłanie serii żarliwych próśb, aby w twoim życiu stało się coś, co naprawdę zapamiętasz, i aby było to rzeczywiste, dotykowe, z całą gamą zmysłów.
[..]

Zdjąć przed kimś ubrania i położyć się na kimś, pod kimś lub obok kogoś to żaden wyczyn, żadna przygoda. Przygoda następuje później, jeśli zdejmiesz przed kimś skórę i mięśnie i ktoś zobaczy twój słaby punkt, żarzącą się w środku małą lampkę, latareczkę na wysokości splotu słonecznego, kryptonit, weźmie go w palce, ostrożnie, jak perłę, i zrobi z nim coś głupiego, włoży do ust, połknie, podrzuci do góry, zgubi. I potem, dużo później zostaniesz sam, z dziurą jak po kuli, i możesz wlać w tą dziurę dużo, bardzo dużo mnóstwo cudzych ciał, substancji i głosów, ale nie wypełnisz, nie zamkniesz, nie zabetonujesz, nie ma chuja.

niedziela, 17 czerwca 2012

Summertime

    Idą wakacje - dupy pokazują cycki prześwitujące przez hipsterskie podkoszulki z deltą. Typy na samą myśl o otwartej bajce dostają wytrysku. A ja?  A ja mam tak wyjebane jak nigdy.
    Mam troche inny światopogląd - Idę na imprezę to się po prostu bawię. Mam gdzieś tych wszystkich zlansowanych typów i niunie, które potrafią tylko wykrzywić twarz ( ryj) , gdy przechodzą koło czegokolwiek, w czym widzą swoje odbicie.
Hejterzy? Hejterstwo naszego społeczeństwa wobec osób, którym się coś udało już dawno jest ponad poziomem morza. I to nie jest wyżyna to już pierdolony Mount Everest.

Szkoda, że ' it takes time to be a man' i , że dla niektórych nigdy ten czas nie nadejdzie.

Syf. Wszystko jeden wielki syf. I ja ( my? ) w tym wszystkim.
 

Wszyscy mamy socjopatie

środa, 14 marca 2012

Cena cheeseburgera - koszalin - pełnia życia.




       Jak wiadomo ceny w McDonaldzie poszły ' drastycznie' w górę. Poszły w górę tak 'drastycznie', że za cheeseburgera zapłacimy całe 50 gr, więcej. Co możemy kupić za 50 gr? Zapewne nic wartościowego, ale dokładając do tego 24,50  mamy 0,5 litra boskiego trunku, dzięki, któremu przez 3 godziny będziemy mieli w dupie cenę cheeseburgera, czy też inne ważne sprawy na miarę rewolucji interpersonalnej.
       Wszem i wobec czuć i widać wiosnę. Ściągam szalik  wiążę trampki i ruszam w podróż po mieście, które ( jak głosi koszalińskie hasło promocyjne) ma w sobie 'pełnię życia'.
       Jeśli nie wiesz o co chodzi,  wsiądź w poranną 14 i spróbuj oddychać na 10 cm przestrzeni jakie pozostały pośród miliona   starszych osób jadących nie wiadomo gdzie i po co.
        Piątek -  godzina 22 wysiadam obok ratusza. Pierwsze co mi się rzuca w oczy to młodzież  siedząca na ławkach , pijąca piwo przed najważniejszym budynkiem w naszym mieście. Pewnie idąc za modą demonstracyjnie  głoszą hasło ' fuck the system'.
         Teraz wyobraź sobie: spotykasz znajomych, pijesz wódkę w bramie jakiejś podejrzanej kamienicy. Zgłodniałeś po godzinie i ruszasz w drogę do Mc. Jesteś Ty i nieco rozmazany obraz jakiś rozświetlonych reklam , przygłuszone dźwięki miasta.  Brzmi znajomo? Chyba większość z nas  zna to z autopsji.
       Dalej nie czujesz pełni życia? Zapraszam na spacer do ww. Mc. Idziemy ulicą Zwycięstwa. Jak na ironię to właśnie na tej ulicy  widać upadek demokracji. Upadek demokracji nie jako systemu ale demokracji jako jednostki. Co mam na myśli? Upadłe anioły  śpiące na przystankach . Tylko, że dziwnym trafem zamiast skrzydeł mają wódkę, a za strzałę amora  robi strzała koksu. I tylko ten boski  zapach życia sprawia, że idąc ulicą większość z nas ustępuje  im drogi. (  Następny toast wznieśmy  za ludzi, którzy nie dali nam upaść.)
         Wchodzimy do McDonalda i tu zataczamy koło. Teraz wyjmując 3 zł i te extra 50 gr. mam w głowie staruszki w autobusie, którym tych 50 gr. brakuje do leku. Mam w głowie ludzi, którym 50 gr musi wystarczyć od 1-go do 1-go. Myślę o młodzieży, która przepierdala kasę rodziców, którzy na ich piwo pracują po 12 godzin , a w zamian usłyszą ' stary/a'.
          Ściskając w dłoni 50 gr myślę o ludziach, którzy Boga zastąpili nałogiem a to 50 gr jest dla nich  krokiem ku niebu (* dołożeniem do kolejnej flaszki).
         Kładę to 50 gr więcej na blat i dziwnie boli mnie w sercu, że moi rodzice są o 50 gr ubożsi , skazani na kilka minut pracy więcej.
       
p.s zamiast zakładać fejm vansy najpierw załóż uśmiech, niech ta wiosna będzie w pełni :)

.


Czytając to warto mieć w słuchawkach :



                   

sobota, 7 stycznia 2012

2011-2012

2011 - rok, w którym z wielkiej bitwy  wyszłam zwycięsko, Rok, w którym upadłam nie na tyle nisko by odbić się od dna, ale wystarczająco by z głośnym hukiem uderzyć o ziemię. Do dziś podczas nocnego spaceru przez myśli  widzę wyraźnie ślad po upadku.
Dlaczego nie uderzyłam o dno? Boję się, że życie zostawiło mi to na kolejne lata. Rok w tą czy w tamtą... oj tam oj tam...

Wszyscy zostawiliśmy za sobą jakieś x gigabajtów rozmów, x godzin spędzonych przed telewizorem czy komputerem, x momentów, w których w naszej krwi było więcej promili niż rozumu i x razy płakaliśmy, gdy było tak , jak nie powinno być. Z tego wszystkiego można by było ułożyć ładny wzór( o zgrozo gdyby nie 'hejt' w stosunku do mojej osoby to matematyczka byłaby ze mnie dumna - no albo przynajmniej z tego toku myślenia), tylko, że x = const. Stała, której nie zmienicie choćbyście  nie wiem jak bardzo chcieli. 
Wy będziecie hejtersko upierać się, że potraficie a ja za rok będę równie hejtersko śmiała się  z tego, że nie zmieniło się nic. No może oprócz tego, że rocznik 94 będzie mógł legalnie kupować alkohol i bawić się w pro  klubach, ale to już nie będzie takie fejm - bo będziecie mieli swoje dowody. Oh ah nawet ta nutka adrenaliny w momencie podchodzenia do bramkarza z fake dowodem wam ucieknie, a wy zapewne zastąpicie ją dodatkowym kieliszkiem wódki.  ( Wasze zdrowie !)

Ja już  raz wygrałam, smutna część tego wpisu to ta, że powielam błędy i chyba znowu  czeka mnie wojna.
Co nie zabije to wzmocni, życzę wam w nowym roku, abyście wygrali swoje prywatne bitwy i żyli tak, jakbyście chcieli, aby żyło się waszym bliskim.


wtorek, 6 grudnia 2011

Święta Święta i...


              Święta - jakże banalny i oklepany temat. Mając 5 lat zawsze czekałam aż dostane pieska kotka czy inne zwierzątko, o które oczywiście przykładowo bym dbała a ono będzie ze mną rozmawiało jak w jakiejś tam bajce. Szczytem wysiłków moich rodziców był chomik. W sumie spoko, gdyby nie fakt , że miał wściekliznę.
             Wspominam te czasy i uśmiecham się do siebie. Wtedy święta kojarzyły mi się ze spokojem, mikołajem,prezentami, rodziną. Z czym teraz mi się kojarzą święta? Raczej myśląc święta w głowie pojawia mi się okres przedświąteczny, a co za tym idzie wystawianie ocen i aktualnie szukanie pracy.
              My dorastamy a tradycję się zacierają. W sumie rodzinny seans ' Kevina samego w domu' mógłby już zastąpić     dzielenie się opłatkiem, a zamiast barszczu z uszkami postawcie na stole pewien gazowany napój, z waszej ukochanej reklamy, która oczywiście według dzisiejszych hot13 jest jedynym wiarygodnym zwiastunem świąt. Zapomniałabym dodać, że jeśli 8 latek pod choinkę nie dostanie i phone'a, i pada bądź innego 'I' cuda to już jest tragedia i wstyd w rodzinie. Brak mi słów...
             Pamiętam, jak na mikołajki dostałam rybki. Na drugi dzień co kilka minut sprawdzałam czy żyją Byłam przekonana, że wyskoczą z akwarium albo są głodne więc jadły oczywiście więcej niż ja obecnie. W sumie jakbym coś przeczuwała bo 2 mies. później znalazłam je martwe w dodatku  spalone na grzejniku. Chyba nie smakował im ten pokarm... 
            Swoje dzieci chciałabym nauczyć widzieć wartość sentymentalną i mierzyć świat miarą serca nie portfela. Przydałoby się to uświadomić niektórym ' nowoczesnym' rodzicom, którzy w pogoni za ww. portfelem zgubili nie tylko serce ale i rozum.
            Młodzież. Na co ona czeka? Po pierwsze żeby się najeść.Po drugie, aby wystąpić na po świętnej rewii mody, która odbywa się na szkolnych korytarzach, przecież trzeba w ten jakże wyszukany sposób uświadomić społeczeństwo o zawartości naszych świątecznych paczek.. Po trzecie nasza kochana młodzież czeka by się najebać w sylwestrową noc( choć robi to praktycznie co weekend) i potem do kolejnego sylwestra opowiadać jak to było zajebiście jacy to oni najebani nie byli. Pewnie dołączę do grona najedzonych i upojonych w ostatni dzień grudnia TROSZKĘ za bardzo, a póki co życzę wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT;)